Jak robię jakąś robótkę zawsze wmawiam sobie, że nie rozpocznę kolejnej, póki nie ukończę tej pierwszej. Niestety, uległam i tym razem. Miałam twardo dziergać drobne kremowe elementy, o których wspominałam post wcześniej, ale zamieniłam je na coś większego, również z elementów...
Miało to być zamówienie, ale jak się okazało zamawiająca w trakcie rozmów wstępnych zrezygnowała, oczywiście ze względu na cenę... Pewnie niejedna z Was miała takie doświadczenia, więc nie będę powielać tematu "niedocenione rękodzieło w Polsce". Co prawda sama nieco się ze wszystkim w tym przypadku pośpieszyłam, bo szybko wybrałam nici i zabrałam się do dzieła, to był taki jakiś przyjemny kopniak z cyklu "bierz się do roboty!". Miałam wymiary zamawiającej więc nic nie stało na przeszkodzie do działania. No ale po podliczeniu kosztów wyszło jak wyszło, ale nie zrezygnowałam z pracy. Postanowiłam to COŚ i tak wydziarać. Ciekawe czy widać cóż to będzie ;)
Nie porzuciłam też poprzedniej robótki i drobnych elementów przybywa, choć nie ukrywam, że priorytetem teraz jest rzecz z powyższego zdjęcia.
Miałam pokazać też coś, co uczynił w zasadzie mój brat, to taki prezent hendmejd dla naszej Mamy, z okazji jej święta:
Na pierwszy rzut oka wygląda mało imponująco, dziwnie i w zasadzie co to. Ale jak nasypać do otworu w pieńku ziemi i wsadzić kwiaty...? ;)
Mamy takie ekologiczne doniczki dla mamy :)
U Was też teraz takie rewelacje pogodowe? W moich stronach tropiki, ponad 30st w cieniu, parność, wiatr a wieczorami takie rzeczy...
Pozdrawiam!